Przekreślenie kultury rosyjskiej w czasie wojny

Czajkowski i chińskie pieniądze

Zmasowany atak Rosji 24 lutego 2022 roku, pomimo wywołania szoku u każdej osoby w Ukrainie, niemal natychmiast sprowokował szeroko zakrojoną dyskusję na temat nowych strategii kulturowych, które należy obrać w warunkach wojny, trwającej już wówczas de facto od ośmiu lat. Ukraińskie stowarzyszenia, związki i różnego rodzaju organizacje opublikowały liczne apele do organizacji międzynarodowych o całkowite zerwanie współpracy z Rosją. W kwietniowym oświadczeniu ukraińskich muzyków – głównie wykładowców i historyków muzyki ze środowiska akademickiego – wzywano do rewizji utartych narracji o „wielkości” i „wyjątkowej misji” kultury rosyjskiej oraz domagano się wstrzymania wszelkich kontaktów z Rosjanami, przynajmniej do czasu zakończenia wojny. Od tych rosyjskich muzyków, którzy nie zaprzestali reprezentowania swojego kraju na arenie międzynarodowej, wymagano publicznego jej potępienia. W tych samych dniach portal „The Claquers” opublikował list otwarty Oleny Korczowej, profesorki Narodowej Akademii Muzycznej Ukrainy im. Piotra Czajkowskiego, o konieczności zmiany patrona tej największej uczelni muzycznej w Ukrainie. Korczowa pisała:

(…) [W] świecie kultury i na świecie w ogólności jesteśmy rozpoznawani i identyfikowani przez pryzmat Czajkowskiego, co oznacza, że ​​postrzega się nas jako część (a przynajmniej cząstkę, ułamek) „wielkiej kultury rosyjskiej”. Ba, mało tego – jako młodszą siostrę „wielkiego” imiennika – Konserwatorium Moskiewskiego. Przy czym naszym wrogiem nie jest absolutnie sam Czajkowski, ale jego obraz odbity w krzywym zwierciadle, sowiecko-putinowska marka ideologiczna o tej samej nazwie, do której przywiązanie dosłownie wiąże nam ręce, pozbawia nas wolności i czyni z nas zakładników martwej tradycji. Jestem głęboko przekonana, że Akademia nie może dalej funkcjonować pod tą marką – w warunkach wojny jest to niedopuszczalne, a wręcz niemoralne.1

Sprawa nazwiska Czajkowskiego w nazwie Kijowskiej Akademii Muzycznej jest nadal główną przeszkodą, jeśli chodzi o wyrugowanie rosyjskiej kultury z życia muzycznego Ukrainy. Z jednej strony dla tych, którzy pozostają w kraju w czasie wojny, z drugiej dla ukraińskiej diaspory, a także dla wszystkich zaangażowanych obserwatorów, kwestia ta jest jasna. Rosyjski kolonializm próbuje narzucić Ukrainie „wspólną kulturę”, czego przykładem baner z podobiznami Szewczenki, Gogola, Puszkina i Tołstoja na fasadzie Dramteatru w Mariupolu. Chce przekształcić niepodległe państwo w jeden z regionów Rosji, czyli uważa Ukrainę nie za „inną”, lecz „taką samą”. Dlatego właśnie usunięcie nazwiska Czajkowskiego z nazwy centralnego konserwatorium jest kwestią bezpieczeństwa narodowego. 

Jednak pomimo protestów studentów i zwolnień niektórych wykładowców sytuacja się nie zmienia. Jest przecież i drugi czynnik – interesy administracji konserwatorium i innych zainteresowanych stron w ukraińskim systemie politycznym, powiązane z partnerską szkołą w Chinach i przychodami związanymi z obecnością chińskich studentów i doktorantów. To właśnie ten ekonomiczny aspekt sprawia, że ​​kierownictwo Akademii Muzycznej pozostaje „głuche” na wszelkie argumenty. Zmusza uczelnianą wspólnotę do współdzielenia przekonania, że gdy zabraknie Czajkowskiego w nazwie, to tym samym zabraknie chińskich pieniędzy, a bez nich nie będzie budżetu na wynagrodzenia. Tak więc, mimo rekomendacji Ministerstwa Kultury i Polityki Informacyjnej oraz intensywnej kampanii medialnej na rzecz zmiany nazwy konserwatorium, walne zgromadzenie społeczności Narodowej Akademii Muzycznej Ukrainy głosowało przeciwko wszelkim zmianom, które mogłyby zdenerwować chińskich sponsorów. Wkrótce potem pojawił się list otwarty z podpisami wielu wysokich urzędników ukraińskich i wysokich rangą przedstawicieli akademickiego establishmentu, w którym stwierdzono, że Czajkowski jest „genetycznie” kompozytorem ukraińskim i że Ukraina powinna „odzyskać” jego twórcze dziedzictwo od Rosji.2

Fasada zbombardowanego przez Rosjan teatru w Mariupolu, opakowana reprodukcjami artystów Ukrainy,  fot. Daria Badior

 

Więcej przestrzeni dla muzyki ukraińskiej

Możemy obstawać przy stwierdzeniu, że „dla wszystkich starczy miejsca” tak długo, ile chcemy, ale rzeczywistość pokazuje, że zarówno zasoby ludzkie, jak i finansowe mają swoje ograniczenia. Na początku pełnoskalowej wojny udowodniono to w Filharmonii Narodowej Ukrainy, której repertuar – mimo trudności z długofalowym planowaniem – uległ zasadniczym zmianom. Odmowa zagranicznych solistów koncertowania w mieście, które jest przedmiotem regularnych ataków rakietowych, dała szansę wielu ukraińskim artystom na występy na głównych scenach muzycznych kraju. Co więcej, wykreślenie z repertuaru wszystkich bez wyjątku kompozytorów rosyjskich w ramach celowej „kwarantanny” zachwiało fundamentami dość konserwatywnej polityki repertuarowej Filharmonii. Otworzyło to drogę na prestiżową scenę Sali Kolumnowej im. Mykoły Łysenki świeżym i odważnym programom z muzyką ukraińską. Na wielu koncertach zachodnioeuropejska klasyka wybrzmiewała obok nowych dzieł symfonicznych rodzimych kompozytorów, napisanych po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji rosyjskiej. 

Na przykład, na inaugurację 159. sezonu artystycznego, 2 września 2022, roku Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Mykoły Diadury wykonała III Symfonię „Eroica” Beethovena oraz rodzaj symfonicznej modlitwy – Święty Boże Ołeksandra Rodina. Wkrótce potem inny kijowski zespół, Narodowa Orkiestra Symfoniczna pod dyrekcją Wołodymyra Sirenki, połączyła wykonanie II Symfonii Jeana Sibeliusa z ukraińską premierą utworu symfonicznego Bucza. Lacrimosa Viktorii Połowej. Program dzieł współczesnych ukraińskich kompozytorek pt. Czarny naszyjnik zaprezentowała z kolei Kijowska Orkiestra Kameralna pod kierownictwem Natalii Ponomarczuk. W tym samym czasie na scenie Filharmonii po raz pierwszy zagrana została miniatura symfoniczna Kwarty wybitnego modernisty Borysa Latoszyńskiego. Odbyło się kilka ważnych wykonań muzyki barokowej, wśród których na szczególną uwagę zasługują Nieszpory Maryjne Claudia Monteverdiego, zaprezentowane przez Zespół im. Borysa Latoszyńskiego (chórmistrzyni – Natalia Chmilewska) we współpracy z zespołem Cremona Antiqua (Włochy, dyr. Antonio Greco).

 

Usuwanie jako świadome samoograniczenie

Wśród tych, którzy na znak protestu na początku tego roku zwolnili się z pracy w Kijowskiej Akademii Muzycznej, znalazła się Ałła Zahajkewycz – kompozytorka, którą można nazwać twarzą ukraińskiej muzyki elektronicznej. W konserwatorium Ałła założyła pracownię muzyki elektroakustycznej, na bazie której kształciło się kilka pokoleń kompozytorów. Jest kuratorką wielu międzynarodowych projektów z zakresu muzyki elektroakustycznej (Electroacoustics, EM-VISIA), przewodniczy także ukraińskiej sekcji Międzynarodowego Stowarzyszenia Muzyki Elektroakustycznej. W październiku 2021 roku w Charkowie z wielkim sukcesem odbyła się premiera jej pierwszej dużej opery Haftowany: Król Ukrainy, z librettem Serhija Żadana. Komentując sytuację związaną z usuwaniem muzyki rosyjskiej, Ałła Zahajkewycz podkreśliła:

Projekty elektroakustyczne w naszym kraju mają w zasadzie niewiele wspólnego z Rosjanami. Pamiętam tylko jeden występ z thereminem w 2005 roku, a także dwa lata później inny projekt z obywatelem tego kraju, który w tym czasie studiował jednak w Ameryce. Oznacza to, że w gruncie rzeczy prawie nie współpracowaliśmy z Rosjanami. Od początku pełnoskalowej wojny, a nawet wcześniej, bo od 2014 roku, jesteśmy w konflikcie z Międzynarodową Konfederacją Muzyki Elektroakustycznej (CIME/ICEM). Niestety, w 2017 roku wzięła ona udział w Moskiewskim Kongresie Muzykologicznym z okazji 100-lecia Rewolucji Październikowej – my oczywiście odmówiliśmy udziału. Teraz członkowie Rady CIME/ICEM uczestniczą w koncertach w Moskwie i Petersburgu i nie odpowiadają na nasze żądania zaprzestania współpracy. Tłumaczą się, że chcą wesprzeć swoich rosyjskich kolegów, którym jest bardzo ciężko… Moje stanowisko to całkowita odmowa współpracy ze wszystkimi Rosjanami, nawet z tymi, którzy przez 20 lat mieszkali w dwóch lub trzech krajach na raz. Dlatego bardzo zasmuciła mnie opinia Leonida Hrabowskiego, który niedawno brał udział w festiwalu organizowanym przez Rosjan: „Nigdy nie spotkałem się z taką atencją ze strony Ukraińców”. Bolesne… 3

Karmella Cepkolenko, kompozytorka z Odessy, aktywnie działa na gruncie różnych gatunków muzycznych i wykłada kompozycję w Akademii Muzycznej w Odessie. Jednak pozostaje najbardziej znana z bycia założycielką i dyrektorką artystyczną festiwalu Dwa Dni i Dwie Noce Nowej Muzyki, o wyjątkowo ciekawej formule i programach. Na pytanie o możliwość współpracy z rosyjskimi kompozytorami lub wykonawcami Karmella Cepkolenko odpowiedziała niezwykle wyraźnie: 

W czasie wojny kultura rosyjska staje się niejako personifikacją wroga. W związku z tym wykluczone jest wykonanie muzyki kompozytorów rosyjskich na festiwalu Dwa Dni i Dwie Noce Nowej Muzyki. Zabraniam także rosyjskim artystom grania mojej muzyki, bez względu na to, gdzie mieszkają. Zabraniam zagranicznym wykonawcom dodawać moje utwory do programu, jeśli jest tam grana muzyka rosyjska. Wojna rozpętana przez Federację Rosyjską przeniosła nas i kulturę rosyjską na różne bieguny. Pokazała, że ​​w masowej świadomości rosyjskiej nienawiść do wszystkiego, co ukraińskie, przybrała potworne formy. Ta nienawiść objęła tam wszystkie warstwy społeczeństwa, w szczególności inteligencję: ludzi sztuki, naukowców, artystów, księży. To wojna między dwoma narodami – Ukraińcami i Rosjanami, wojna między dwiema historycznie ukształtowanymi wspólnotami ludzi, „zbiorowymi ciałami” i „zbiorowymi duszami”. Podczas wojny społeczeństwo ukraińskie zjednoczyło się i odrzuciło wszystko, co związane z wrogiem, jego językiem i kulturą. To dystansowanie narasta każdego dnia: podczas brutalnych bombardowań, aktów terrorystycznych armii rosyjskiej, plądrowania, grabieży i przemocy, wzrastającego zagrożenia nuklearnego ze strony Rosjan. Jako ukraińska kompozytorka należę do narodu ukraińskiego i przestrzegam wszystkich praw wojennych – odrzucam wszystko, co należy do kultury wroga. Wszystkie relacje, które miałam wcześniej z rosyjskimi przyjaciółmi, kolegami, krewnymi – wszystko wraz z początkiem wojny zniknęło, wyparowało. Wyjątkiem są tylko ci, którzy potępiają wojnę i reżim Putina.4

 

Europejski kontekst rosyjskiego problemu

Od początku pełnoskalowej inwazji rosyjskiej wielu ukraińskich muzyków wyjechało na Zachód. Dzięki stałej obecności w europejskich miastach czy regularnym trasom koncertowym nasza muzyka stała się bardziej widoczna i rozpoznawalna, programy z nią formują znane instytucje i zespoły muzyczne. Nawet na tym tle działalność ekipy Kijowskich Dni Muzyki Współczesnej (Kiev Contemporary Music Days) wydaje się jednak wyjątkowa w swojej wadze i skali. W grudniu 2022 roku festiwal KCMD opublikował oświadczenie O roli kultury w czasie wojny. W momencie, kiedy piszę ten tekst, trwa akurat festiwal Kijowskie Dni Muzyki Współczesnej w Berlinie – cykl koncertów, w ramach których ukraińscy artyści współpracują z zespołami niemieckimi. Na pytanie, co zachodnie społeczeństwo i instytucje muzyczne sądzą o rugowaniu rosyjskiej kultury jako narzędziu oporu, kierownik projektu KCMD Les Wynohradow odpowiada następująco: 

Moim zdaniem, głównym problemem pozostaje to, że większość instytucji na Zachodzie wciąż nie jest gotowa na postrzeganie Ukraińców jako równych sobie. Rosjanie są z reguły traktowani jako eksperci, zdolni do prowadzenia skomplikowanych narracji, podczas gdy Ukraińcom przypisywana jest zazwyczaj rola ofiar, które poza tym nie mają nic szczególnego do zaoferowania. Dlatego tak wiele placówek muzycznych w Europie uważa wciąż za stosowne granie muzyki rosyjskiej, nawet jeśli chcą wesprzeć Ukrainę – po prostu dlatego, że muzyka rosyjska stanowi część niekwestionowanego kanonu. Z tego samego powodu, gdy duża zachodnia instytucja chce wykonać utwór ukraiński, może nie dbać o jego jakość artystyczną. Wpisują go do programu po prostu na znak poparcia, a niektórzy organizatorzy nie mają w ogóle pojęcia, czy Ukraina kiedykolwiek „wypuściła” coś wartościowego (i nie obchodzi ich to do tego stopnia, że nie wykonują żadnego wysiłku, by to sprawdzić).

Z powodu tej epistemicznej niesprawiedliwości rosyjskie głosy zawsze mają w zachodnim dyskursie większą wagę niż ukraińskie. I nie ma znaczenia, czy te głosy są antyputinowskie, czy nie. Dlatego uważamy, że Rosjanie, którym naprawdę zależy na Ukrainie, powinni usunąć się na bok i przynajmniej do końca wojny oddać pole głosom ukraińskim. Z tego samego powodu po 24 lutym 2022 roku zdecydowaliśmy się nie współpracować z rosyjskimi muzykami, bo bez względu na to, jak dobre będą ich intencje, odwrócą uwagę od Ukraińców, którzy od dziesięcioleci byli niewidzialni, a ta niewidzialność kosztowała nas wiele ludzkich istnień. Zdecydowaliśmy się również nie wykonywać muzyki rosyjskiej, ponieważ kanony należy stale kwestionować, aby w dyskursie uwzględnić mniej znane kultury, bez imperialnej przeszłości.5

 

Jedną z najciekawszych nieformalnych inicjatyw w sferze ukraińskiej muzyki klasycznej jest kijowski festiwal Gulfstream, który odbył się wiosną tego roku po trzyletniej przerwie, spowodowanej pandemią koronawirusa i wojną. Jest to autorski festiwal wiolonczelisty i kompozytora Zoltana Almasziego, który zaprasza do gry w jego ramach swoich najbliższych współpracowników i przyjaciół, a program układa z muzyki, którą kocha. Festiwalowe koncerty odbywają się najczęściej w siedzibie Narodowego Związku Kompozytorów Ukrainy, a sala na ogół całkowicie zapełnia się publicznością. Odpowiadając na pytanie, czy zmienił się jego stosunek do muzyki rosyjskiej i możliwości współpracy z rosyjskimi muzykami, Zoltan stara się uwzględnić wszystkie skomplikowane aspekty tego problemu:

Tak, wcześniej na Gulfstreamie wykonywano muzykę rosyjską, głównie na pierwszych koncertach 2013. Byli to Siergiej Newski, Dmitrij Kurliandski i kompozytorzy udzielający się na popularnym wówczas portalu classic-online.ru. Rosyjscy kompozytorzy występowali sporadycznie nawet po 2014 roku. Wykonywano też klasykę, dość często grano Czajkowskiego. Ogólnie rzecz biorąc, było tak: funkcjonowało tabu dotyczące wykonywania naszej muzyki w Rosji, obejmowało ono bardziej wyjazdy tam, ale tutaj rosyjska muzyka nadal brzmiała. Po inwazji tabu dotyczące muzyki rosyjskiej stało się totalne. Muzyka nawet tych Rosjan, którzy z nami sympatyzują i właściwie oceniają sytuację, nie będzie wykonywana na Gulfstreamie. Myślę, że tabu dotyczące rosyjskiej muzyki i rosyjskich artystów na festiwalu będzie już funkcjonować zawsze – takie jest przynajmniej moje stanowisko.

Jeśli chodzi o globalne rugowanie, widzę następującą sytuację: ukraińscy muzycy mieszkający za granicą i odnoszący największe sukcesy nadal od czasu do czasu wykonują klasykę rosyjską. I daleki jestem od myślenia, że ​​należy ich surowo potępiać. Wyjaśnię dlaczego: im bardziej utytułowany jest muzyk, tym mniej ma swobody, jest bardzo zależny od swoich impresariów i zobowiązań wynikających z umów. A zachodni impresario nie zamierzają rezygnować z rosyjskiej klasyki, ponieważ bezsprzecznie powstało tam wiele prawdziwych, cenionych przez publiczność arcydzieł. Czasami więc nasi artyści idą na kompromis, równolegle na wysokim poziomie popularyzując muzykę ukraińską. To trudna sytuacja i uważam, że należy przynajmniej powstrzymać się od pokusy publicznego nękania. 

Ważna jest też osoba konkretnego kompozytora. Warto na przykład pamiętać, że wygnańcowi Rachmaninowowi przodkowie współczesnych „orków” nafajdali do fortepianu. Inna sprawa, gdy ukraińscy kompozytorzy i wykonawcy biorą udział w koncertach „dla pokoju” wespół z Rosjanami o złej reputacji. To zasługuje, moim zdaniem, na surowe potępienie, jak na przykład udział Wiktorii Polowej i Ołeksandra Szczetyńskiego w jednym koncercie razem z agresywnym ukrainofobem Antonem Safronowem. Osobiście jestem więc za bezwzględnym i całkowitym usuwaniem, ale nalegam, aby w stosunku do naszych kolegów każdą sytuację rozpatrywać indywidualnie.6

Wszyscy muzycy, z którymi skontaktowałam się w celu uzyskania komentarza, natychmiast udzielili wyczerpujących odpowiedzi na trudne pytania, co dowodzi, że wobec tematu usuwania rosyjskiej kultury nikt nie jest w Ukrainie obojętny i że sytuacja zmusza do rewizji tych postkolonialnych zjawisk, które do początku wojny rosyjsko-ukraińskiej przyjmowano jako „naturalne”.

 

Praca domowa

Uznając szczególny, polityczny charakter alienowania rosyjskiej muzyki i muzyków na Ukrainie, obserwatorzy nazywają to nowoczesną formą bojkotu, który nie będzie trwał wiecznie. Jest oczywiste, że stał się on naturalną reakcją ukraińskiego społeczeństwa na spadające wszędzie rosyjskie rakiety, masowe mordy i niszczenie ukraińskiego dziedzictwa kulturowego. Wszystko to przywiodło społeczeństwo ukraińskie do zdania sobie wyraźnie sprawy, że współczesna Rosja to państwo imperialne, a stosunki ukraińsko-rosyjskie są nadal postkolonialne.

Ukraina uznała rugowanie rosyjskiej kultury za prawo czasu wojny – obok blokowania rosyjskich zasobów internetowych, zakazu korzystania z rosyjskich portali społecznościowych czy poczty elektronicznej z rosyjskimi domenami. Z nieco mniejszymi sukcesami Ukraina stara się przekazać innym krajom postulat zaprzestania współpracy z rosyjskimi instytucjami państwowymi lub przynajmniej rewizji narracji o „wielkiej rosyjskiej kulturze” i jej „apolityczności”. A już zupełnie ciężko mówić o prawdziwych, głębokich dyskusjach na temat ponownego przemyślenia rosyjskiego dziedzictwa kulturowego w społeczeństwie ukraińskim,  na to po prostu braknie teraz sił. 

Oczywiście, pewnego dnia będziemy musieli odpowiedzieć na pytanie, co zrobić z Igorem Strawińskim, Siergiejem Rachmaninowem i innymi emigrantami. I w jakim formacie możliwa jest współpraca ze współczesnymi rosyjskimi kompozytorami: Siergiejem Newskim, Dmitrijem Kurliandskim, Siergiejem Kismatowem i innymi? Wyjechali oni w końcu na Zachód w 2022 roku lub nawet wcześniej, potępiali rosyjską agresję, a w pierwszej dekadzie XXI wieku byli ważnymi uczestnikami ukraińskiej sceny alternatywnej. Czego możemy, a czego nie możemy wymagać od znanych ukraińskich muzyków, którzy działają na Zachodzie, popularyzują ukraińską muzykę, a jednocześnie nie są gotowi całkowicie zrezygnować z wykonywania rosyjskiej klasyki czy udziału w projektach ramię w ramię z Rosjanami? To chyba główne pytania z listy, którą można by wydłużyć.

Ukraina musi poszerzać własne pole kulturowe, stale i wytrwale nad nim pracować, zdobywać na nowo własną podmiotowość. Skreślenie kultury rosyjskiej nie będzie wieczne i jeśli Ukraina sama nie będzie pracować nad własnym obszarem kulturowym, nie ustali w nim reguł gry i nie weźmie zań odpowiedzialności, to ponownie zrobi to ktoś inny.

 

Tłumaczenie: Piotr Dorosz (Polskie Radio)

Tekst zamówiony przez redakcję „Positionen” w ramach projektu Ukraińskie Korytarze

  1. Olena Korczowa, Widkytryj list do kolektiwu Nacjonalnoj Muzycznoj Akademii Ukrainy, „The Claquers”, 07.04.2023. 

  2. Czajkowski rzeczywiście ma ukraińskie korzenie, ale to nie czyni mniej absurdalnym „genetycznego” listu otwartego – o tym i o Czajkowskim jako narzędziu rosyjskiej propagandy pisali szczegółowo Oleksandr Ostrowski i Ołeksandr Ohrimenko w artykule Namiętność do Piotra (Strasti za Pietrom. Do temy “Czajkowskij i Ukraina”, The Claquers, 08.03.2023. 

  3. W mejlu – odpowiedzi na zapytanie autorki. 

  4. Jak wyżej. 

  5. Jak wyżej. 

  6. Jak wyżej.