Inner World Binoculars
Mariupol – wirtualny schron przyszłego spektaklu
Podczas gdy armia rosyjska bombardowała teatr w ukraińskim mieście Mariupol, w tym samym czasie kompozytorzy Illia Razumeiko i Roman Hryhoriw grali koncert w Iwano-Frankiwsku, w niezwykle ekspresyjny sposób wyrażając swój artystyczny sprzeciw wobec inwazji na ich kraj. W ich utworze Kołysanka dla Mariupola mikrotonowo nastrojone cymbały i bandura brzmią potężnie i imponująco podczas nieprzerwanego siedmiogodzinnego przedstawienia. Dzięki rozszerzonym technikom gry, wydobywają z instrumentów zaskakująco dużą różnorodność dźwięków. Z artystami w kwietniu 2022 roku rozmowę online przeprowadziła Julia Mihály.
Julia Mihály: Jak doszło wykonania utworu Kołysanka dla Mariupola, transmitowanego na żywo przez internet?
Roman Hryhoriw: Pomysł na tę sztukę mieliśmy na dwa dni przed wybuchem wojny.
Illia Razumeiko: Kiedy zaczęła się wojna, nie mogliśmy już pracować artystycznie. Robię doktorat w Wiedniu, Roman jest też dyrygentem. Prowadzenie naszych działań jest obecnie niemożliwe. W tym wojennym świecie tak już jest, że wszystko nagle przestaje istnieć. Po dwóch tygodniach postanowiliśmy skupić się na byciu artystami i reagowaniu na sytuację. Nie widzieliśmy sensu organizowania koncertu z krótkimi utworami w tak wyjątkowej sytuacji. Staraliśmy się więc przełożyć nasz stan ducha i walkę o byt naszego kraju na performans. Stąd ta długość.
JM: Czyli jest on deklaracją polityczną?
IR: Tak, i fizyczną reakcję na to wszystko. Spektakl trwa siedem godzin, ale jego dramaturgia różni się od tej z muzyki Mortona Feldmana. Myślę, że w czasie pokoju nie bylibyśmy w stanie tak długo grać równie przeładowanej energią sztuki.
RH: Ma to związek z sytuacją ekstremalną. Dziś nad naszym regionem latały samoloty rosyjskich sił powietrznych. W nocy też są naloty.
JM: Tam, gdzie graliście? Byliście tam bezpieczni?
IR: Nie, znajdowaliśmy się w lokalnym studiu radiowym tutaj, w Iwano-Frankiwsku. Byliśmy jednak przygotowani na przerwanie naszego występu w razie ataku.
JM: Armia rosyjska wielokrotnie pokazała, że nie powstrzyma się nawet w przypadku teatrów, szpitali położniczych czy budynków mieszkalnych, w których ludzie szukają schronienia.
IR: Zdarzyło się nawet, że dokładnie kiedy wystawialiśmy naszą sztukę Mariupol, zaatakowany został teatr w Mariupolu.
RH: Dzisiaj musieliśmy wziąć udział w ćwiczeniach strzeleckich z karabinków szturmowych AK74. Musimy przygotować się psychicznie i w każdej chwili być gotowym do walki. Muzyka to jedno, ale w pewnym momencie nie ma już na nią czasu.
JM: Wierzycie w swój kraj?
IR i RH: Ależ oczywiście!
IR: To, co się właśnie stało, jest straszne, ale z Rosją wiąże nas długa historia: komunistyczny terror, Wielki Głód, zabójstwa szpiegowskie po drugiej wojnie światowej. To już jest długa walka.
RH: Mamy nadzieję, że ta wojna jest ostatnią.
IR: I oczywiście, jeśli chodzi o politykę europejską, przykro patrzeć na to, co zostało zaniedbane przez ostatnich 20 lat. Europa nie zrobiła nic, by powstrzymać Rosję. Rosja od lat łamie prawa człowieka: ruch feministyczny, wolne dziennikarstwo, osoby LGBTQ.
RH: Niebezpiecznie jest mieć inne poglądy niż rząd. To niedemokratyczny reżim. Nie może więc dać wolnej sztuki.
JM: A jakie jest tło artystyczne Mariupola?
IR: W 2020 roku rozpoczęliśmy projekt teatru muzycznego o nazwie Chornobyldorf i określiliśmy go jako „operę archeologiczną”. Impulsem była wycieczka do Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia. W projekcie łączymy tamtejsze wydarzenia z historią elektrowni jądrowej w Zwentendorf nad Dunajem, małym miasteczku niedaleko Wiednia. Zbudowano tam podobny obiekt, ale nigdy go nie uruchomiono, ze względu na zbyt wielkie protesty ruchu antyatomowego. Umieszczamy te dwa rzeczywiste miejsca w wyimaginowanym, postapokaliptycznym świecie, w którym ludzie próbują odbudować swoje dziedzictwo kulturowe. Taaaaak, projekt rozpoczęliśmy jeszcze przed pandemią i wybuchem wojny…
W Czarnobylu odwiedziliśmy na przykład opuszczony kościół i nagraliśmy tam występy, które potem zmontowaliśmy. Kolejnym celem naszej wyprawy była elektrownia jądrowa Zaporoże na południu Ukrainy, która obecnie jest używana przez armię rosyjską jako tarcza ochronna. Na potrzeby wyimaginowanego świata Chornobyldorfu założyliśmy dwie fałszywe instytucje. W Muzeum Kultury ubrania, instrumenty i płyty główne są eksponowane jako artefakty. Obwodów widoczne na tych ostatnich używamy też jako partytur graficznych utworu chóralnego. Stworzyliśmy także fikcyjny Instytut Kultury, w którym zorganizowaliśmy konferencję naukową na temat dziedzictwa kulturowego Chornobyldorfu.
JM: A Mariupol jest tego częścią?
IR: Tak. Dwa mikrotonowo strojone, tradycyjne ukraińskie instrumenty, cymbały i bandura, należą do Chornobyldorfskiej „orkiestry”. Podobało nam się to, że oba instrumenty przypominają fortepian preparowany. Przygotowując się do spektaklu, rozrysowaliśmy partytury graficzne i dokonaliśmy aranżacji różnych segmentów formy, pozostawiając jednak miejsce na spontaniczne reakcje. Pomyśleliśmy również o systemie strojenia instrumentów.
RH: W pokoju mieliśmy wielki zegar i o każdej pełnej godzinie zaczynała się nowa część, a kiedy nadchodził jej punkt kulminacyjny, graliśmy.
JM: Co z przyszłością projektu? W końcu wiele miejsc, w których toczy się akcja, jest w poważnym niebezpieczeństwie. Co dzieje się z instrumentami, rekwizytami, kostiumami itp.?
IR: Mamy nadzieję, że będziemy mogli kontynuować ten projekt. Planowaliśmy wcześniej trasę koncertową po Europie [która faktycznie się udała – przyp. red.]. Nie wiemy, co będzie dalej, ale mamy na tyle szczęścia, że udało się nam zabezpieczyć wszystkie nasze rzeczy. Mamy tu violę da gamba, kontrabas, a tu [oprowadza z laptopem po sali] z tyłu pianino algorytmiczne. Za to naszym artystk_om jest ciężko – jedna osoba jest w zachodniej Ukrainie, inna próbuje opuścić Kijów, którejś udało się dotrzeć do Włoch, kolejna jest już w Polsce. Dlatego w tej chwili myślimy o czymś w rodzaju mobilnej wersji opery.
JM: Żeby uratować utwór, przenosicie więc jak najwięcej materiału do wirtualnej przestrzeni. To faktycznie brzmi, jak scenariusz z apokaliptycznego filmu, w którym ludzie próbują zachować dla przyszłych pokoleń swój dorobek kulturowy.
RH: Tak, dokładnie. Ale to możliwe tylko w ograniczonym zakresie. Naszym wokalist_kom jest za to niezwykle trudno, ponieważ ze względów psychologicznych w ogóle nie są w stanie w takiej sytuacji śpiewać.
IR: Iwano-Frankiwsk to rodzinne miasto Romana. W tej chwili udostępnił swoje mieszkanie osobom uchodźczym ze wschodniej Ukrainy i teraz śpi tutaj, w teatrze. Chodź, oprowadzę cię [przechodzi z laptopem przez oświetlone neonami pokoje bez okien]. O, tu mamy krynolinę, to fragment barokowej sceny z naszej opery. [Roman trzyma ją przed sobą i tańczy z nią. Wszyscy się śmiejemy.]
RH: To jest mój pokój! [Roman zapraszająco rozkłada ramiona. Widać kilka sof, na szafce wisi flaga Ukrainy]. Tutaj siedzimy i na bieżąco śledzimy wiadomości, mając nadzieję, że otrzymamy jakieś wieści.
IR: Życie tutaj, w teatrze, pomaga nam psychicznie, ponieważ jesteśmy w miejscu, w którym ma się wpływ artystyczny i dzięki temu zachowujemy naszą artystyczną tożsamość.
JM: Czy jest coś, o czym warto wspomnieć?
IR: Chcielibyśmy powiedzieć, że poza polityką Unii Europejskiej, jesteśmy bardzo wdzięczni mieszkankom i mieszkańcom Europy, które i którzy tak aktywnie przeciwstawiają się wojnie. Otrzymujemy ogrom wsparcia z różnych krajów. Wszyscy pytają, jak mogą nam pomóc.
Roman Hryhoriw to ukraiński kompozytor, performer, dyrygent i menedżer kultury. Studiował kompozycję w Narodowej Akademii Muzycznej w Kijowie. Jest współzałożycielem i prezesem międzynarodowego festiwalu Porto Franko, a także dyrektorem artystycznym Narodowej Orkiestry Prezydenckiej Ukrainy i współzałożycielem Opera Aperta, laboratorium współczesnej opery na Ukrainie.
Illia Razumeiko to ukraiński kompozytor, performer i kierownik artystyczny. Studiował kompozycję w Narodowej Akademii Muzycznej w Kijowie oraz na Universität für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu. Jest współzałożycielem i dyrektorem artystycznym międzynarodowego festiwalu Porto Franko. Jest także doktorantem w Centrum Badań Artystycznych Universität für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu oraz współzałożycielem Opera Aperta.
Julia Mihály jest kompozytorką działającą na styku nowej muzyki i wykonawstwa. Jej prace były pokazywane w Künstlerhaus Mousonturm we Frankfurcie, na KunstFestSpiele Herrenhausen, w Hellerau – Europejskim Centrum Sztuki, NTU CCA Centre for Contemporary Arts Singapore, w TEMPO REALE we Florencji i w Deutschlandfunk. W 2020 roku założyła muzyczny kolektyw teatralny Untere Reclamation Authority.
Niemieckojęzyczna wersja rozmowy została opublikowana w kwartalniku „Positionen”, nr 131 (2022).
Tłumaczenie: Karolina Borodacz
Czarnobyldorfski Teatr Muzyczny jest dokumentowany na interaktywnej stronie internetowej www.chornobyldorf.xyz.